Wybory władz śląskiej Platformy, które odbędą się jutro zdeterminują jej kurs w przyszłości - to, kogo dzisiaj wybiorą członkowie partii na szefa regionu może zdecydować czy Platforma odzyska władzę na Śląsku. Kandydatów jest dwóch: poseł Wojciech Saługa i prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński.
W ten weekend przed członkami śląskiej PO emocje związane z wyborami władz powiatowych i regionalnych. Po zmianie, jaka w lipcu dokonała się na szczeblu centralnym i powrocie Donalda Tuska do krajowej polityki, przychodzi czas na zmiany lokalne. Decyzję o starcie w wyborach już dawno zapowiedział obecny szef lokalnych struktur PO, poseł, a poprzednio marszałek województwa – Wojciech Saługa.
Zobacz rozmowę z Arkadiuszem Chęcińskim <-- kliknij
Saługa popierany jest przez Borysa Budkę, do niedawna przewodniczącego Platformy w kraju. Pamiętać należy, że samo odejście Budki z pełnionej przez niego funkcji następowało w atmosferze wielkiego rozczarowania jego przywództwem. Niewątpliwie z jego wyborem wiązano wielkie nadzieje na zmianę społecznego postrzegania Platformy.
Relatywnie młody, dobrze wykształcony Budka miał dać Platformie nową energię, która tak efektownie umieściła go na szczycie partyjnej władzy. Po niespełna dwóch latach jego rządów okazało się, że kierowana przez niego partia nie tylko nie zahamowała spadającego poparcia, ale wręcz skierowała się ku przepaści.
Do tego dochodził wybijający się z publicznych mediów przekaz, mówiący o braku jakiegokolwiek konstruktywnego pomysłu ze strony Platformy. I rzeczywiście – już od dłuższego czasu można było odnieść wrażenie, że w przekazie największej partii opozycyjnej nie sposób odnaleźć spójnego przekazu, który pozwalałby na odbudowę jej dawnego poparcia.
Wyborcy oglądający od lat ten sam spektakl, w którym podejmowane przez rządzący PiS decyzje kontestowane są z definicji przez opozycję, odwracają się od Platformy. Wyrazem tego była korzystająca z efektu świeżości partia Szymona Hołowni. Sama Platforma, chociażby w sprawie rozgrzewającego społeczeństwo sporu o zmiany w sądownictwie, od wielu lat mówi wyłącznie o woli powrotu do stanu sprzed PiS.
Społeczeństwo zgodne jest zaś w tym, że takie zmiany nie spowodują naprawy tego, co przecież i tak nie działało najlepiej. Dopełnieniem „upadku” niedawnego przewodniczącego był jego udział w sławetnych urodzinach, po których został przyłapany na kłamstwie i za co niczym dziecko został skarcony przez swojego następcę.
Pytani przez nas, o wartość tego poparcia, ludzie związani z Platformą wyrażają skrajne odczucia. Jedni bowiem cieszą się z samego faktu, że za Wojciechem Saługą stanęła osoba rozpoznawalna, nadal uważana za wpływową w PO. Jednak nawet wśród zwolenników Saługi pojawia się obawa o jakość tego zestawienia.
– Borys jest obecnie postrzegany jako osoba passé, który nie wróci już na dawne stanowiska w Platformie – mówi w rozmowie z nami jeden z członków gliwickiej PO – Trzeba pamiętać, że jego czas został zakończony nie tylko powrotem Tuska, który wcale nie pała do niego wielką miłością, ale zagrożony jest również potencjalną przyszłością z Rafałem Trzaskowskim na czele. – Borys nie tylko otworzył dwa zupełnie różne fronty, czyniąc to w momencie dla siebie wyjątkowo niekorzystnym. Jego poparcie jest raczej „obciążeniem” niż zbawieniem, zwłaszcza dla Wojtka, który również musi się zmierzyć z demonami z przeszłości.
Mowa o odpowiedzialność Saługi za kazus Kałuży. Jest to największa dotychczas porażka Saługi w roli szefa śląskiej Platformy. Choć on sam nie uważa się za jej ojca, tak w Platformie, jak i wśród ludzi, z porażką jest jednoznacznie kojarzony. O ile w ogóle jest kojarzony - co jest jego drugim problemem. Saługa pełni obecnie funkcję posła, nie wyróżniając się przy tym przesadną aktywnością. Jednocześnie był w przeszłości marszałkiem województwa, który dla większości mieszkańców pozostawał jednak anonimowy.
– Wojtek faktycznie przesypia najważniejsze momenty – zauważa przychylny mu działaczy, który jednak nie zamierza popierać jego kandydatury. – To mimo wszystko wartościowy człowiek, ale obciążony takimi porażkami, od których nie sposób się już odciąć. – twierdzi dalej. – Dzisiaj głosowanie na Saługę jest kompletnym brakiem instynktu samozachowawczego Platformy, porównywalnym z „popisem” Borysa twierdzącego, że w czasie urodzin Mazurka przygotowuje konwencję PO.
W wyścigu wyborczym wyzwanie Sałudze rzucił Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca. Od wielu dni intensywnie przemierza wszystkie powiaty, zabiegając o poparcie dla własnej kandydatury. Z naszych informacji wynika, że popiera go większość samorządowców związanych lub wywodzących się z Platformy, w tym i środowisko związane z byłym i obecnym prezydentem Gliwic.
– Arek jest czasem jak strzelec, który wykonując zadanie obraca się wokół własnej osi, raniąc swoich kompanów, ale ma coś, co dzisiaj niewątpliwie musi mieć przywódca – potrafi mobilizować ludzi, nie boi się wyzwań, nie jest konformistą, a przede wszystkim jest kreatorem przyszłych rozwiązań, a nie wyłącznie krytykiem obecnych.
Faktycznie Chęciński słynie ze swojej energii, która niekoniecznie uwidacznia się w działaniach Saługi. – Wojtek nie jest typem charyzmatycznego fightera, co wcale nie musi przeszkadzać – przekonuje inny z naszych rozmówców. – Jednak każdy czas wymaga odpowiednich ludzi. Wojtek dzisiaj nim nie jest. Z nim Platforma może tylko dryfować, ale na pewno nigdzie nie dopłynie – ciągnie swój wywód. Takie oceny nie są odosobnione. Przejawia się w nim obawa, że Platforma Saługi nie będzie miała genu zwycięscy.
Niektórzy twierdzą, że jest to celowa i świadoma taktyka, która ma zapobiegać, a przynajmniej ograniczać ryzyko wygranej. – Wygrana oznacza konieczność rzeczowej i ciężkiej pracy. Po co to komu, kto może trwać w opozycji, korzystając z przywileju przysłowiowego „leniuszka” – słyszymy wśród szeregowych członków PO. – Dzisiaj tylko Arek jest w stanie porwać ludzi do pracy, zainspirować ich, przyciągnąć nowych.
Prezydent Chęciński już dzisiaj osiągnął coś, co nie udało się posłowi Sałudze. Mianowicie zaktywizował również ludzi z Platformą niezwiązanych. Na tym tle toczy się zresztą kuluarowa dyskusja, w której zwolennicy Saługi zarzucają Chęcińskiemu wprowadzanie w temat wyborów osób, które nie powinny się w tej materii wypowiadać. – Wybory w Platformie są wewnętrzną sprawą Platformy – słychać po stronie zagorzałych zwolenników Saługi.
– Wybory w Platformie zdeterminują jej kurs w przyszłości. To kogo dzisiaj wybierzemy na szefa regionu decydować będzie również o tym, czy Platforma w ogóle będzie partią wybieraną przez społeczeństwo – zauważa z kolei stronnik Chęcińskiego, który dodaje - Powrót Donalda Tuska dobitnie pokazuje ten mechanizm. Ludzie odwracali się od Platformy, bo kierował nią przewodniczący, na którego nigdy nie oddaliby głosu. Tutaj będzie podobnie. Ludzie niezwiązani z Platformą muszą mieć na kogo głosować, a w ich odbiorze będzie to właśnie lokalny przywódca. Dzisiaj może nim być facet, który w naszym bastionie doprowadził do najbardziej spektakularnej zdrady, jaką pamiętam, stając się „ojcem sukcesu” władzy PiSu, albo energiczny człowiek, który nie boi się formułować słów krytyki również pod adresem swoich kolegów – podkreśla.
Zgodzić się należy z tezą, że te wybory albo odwrócą opozycyjny na Śląsku, obecny los Platformy, albo spetryfikują nowy układ na wiele, wiele lat. Ostatecznie to wyborcy zdecydują, czy PO stanie się ich alternatywą. Może nią być jednak wyłącznie wówczas, gdy przestanie brać udział w politycznym spektaklu, a zacznie energicznie pokazywać korzyści, jakie mogą wynikać z jej rządów. W przeciwnym razie ludzie postawią na spokój i stabilizację, które widzą dzisiaj również w obecnej władzy.