Szczypiorniści Górnika Zabrze poprzedni sezon PGNiG Superligi ukończyli na piątym miejscu. Dzięki temu zapewnili sobie start w eliminacjach Ligi Europejskiej. Podopieczni Marcina Lijewskiego w I rundzie trafili na Amicitię Zurych, czyli niedawnego zdobywcę Pucharu Szwajcarii.
Pierwsze spotkanie dawało nadzieję, że zabrzanie awansują do kolejnej fazy rozgrywek. Górnik we własnej hali pewnie wygrał 27:19 i do Zurychu jechał z całkiem niezłą zaliczką. Okazało się jednak, że osiem bramek przewagi to za mało.
Długo jednak nie zapowiadało się na katastrofę. Po pierwszej połowie Górnik wprawdzie przegrywał, ale tylko 13:14. Po przerwie przez dłuższy czas gracze Amicitii nie potrafili znacznie powiększyć przewagi. W końcówce jednak gospodarzom zaczęło dopisywać szczęście.
W zabrzańskiej ekipie zrobiło się nerwowo, gdy Szwajcarzy wyszli na sześciobramkowe prowadzenie. Sytuacja się skomplikowała, kiedy Paweł Krawczyk dostał karę i w ostatniej minucie Górnik musiał grać w osłabieniu. To się zemściło, bo Amicitia ostatecznie zwyciężyła 32:23 i odrabiając straty z pierwszego meczu, awansowała do II rundy eliminacji Ligi Europejskiej.
- Ten mecz miał dokładnie taki sam przebieg jak pierwszy. Słaba pierwsza połowa, a później odjazd w drugiej części. Tylko tym razem bohaterem był Zurych. Kompletnie zabrakło dyscypliny taktycznej. Na boisku nie działo się nic, co ustalaliśmy wcześniej. Muszę jeszcze zobaczyć ten mecz, przyjrzeć się mu w detalach i wtedy będziemy wprowadzać plan naprawczy. Bardzo słabo zagrała bramka, nie funkcjonowała obrona, w ataku graliśmy statycznie, płasko, nie szukaliśmy okazji - komentuje trener Lijewski na oficjalnej stronie klubu.
Górnik Zabrze pożegnał się z europejskimi pucharami i czeka go rywalizacja na arenie krajowej. W piątek 9 września szczypiornistów czeka pierwszy pojedynek w PGNiG Superlidze z Wisłą Płock.