Sześciolatki w szkole. Bilans zysków i strat

729b3e17358bfb4bd8c4756f57808f97

Batalia o sześciolatki jeszcze kilka miesięcy temu rozgrzewała media.

Za sprawą ostatniej nowelizacji ustawy o systemie oświaty, posłowie ustalili, że maluchy pójdą do pierwszej klasy „na raty”. W 2014 roku obowiązkiem szkolnym zostaną objęte sześciolatki urodzone w pierwszej połowie 2008 r. Pozostałe dzieci z tego rocznika pójdą do szkoły w 2015 r. Ale nawet stopniowe wprowadzenie najmłodszych do szkół nie rozwiało wątpliwości wielu rodziców. Ostatnie ogólnopolskie badania wykazały, że szkoła dużo szybciej rozwija umiejętności dzieci. Test Umiejętności na Starcie Szkolnym wykazał, że sześciolatki szybciej uczą się matematyki, dwukrotnie szybciej potrafią pisać i czytać. Przebadano w ten sposób około 3 tysiące dzieci. Jednak czy statystyka odzwierciedla rzeczywistość. Zdaniem naszych czytelników, nie możemy uzależniać naszych dzieci od odgórnych przeliczeń.

- Nie ma większego znaczenia, czy wyślemy dziecko do przedszkola, szkoły czy na uniwersytet. Zwał jak zwał. Ważne jest to, aby w danej placówce ktoś odpowiednio się maluchem zajął. Ważne jest to, aby w każdym takim miejscu znalazła się osoba, która prowadzi zajęcia, ale również taka, która zapewni dodatkową pomoc. Gdy taki sześciolatek musi skorzystać z toalety i potrzebuje pomocy, to nauczycielka nie zostawi całej klasy samopas. Jeśli już mówimy o toaletach, to sporym problemem jest niedostosowanie infrastruktury do potrzeb najmłodszych. Pytanie jest otwarte – czy szkoły spełniają określone warunki? Dodam, że nie chodzi wyłącznie o kwestie sanitarne. Na Zachodzie posyłają dzieci siedmioletnie, ale i nawet czteroletnie, ale dzieci nie stykają się np. z czternastolatkami. W Polsce nie zwraca się na to uwagi. Podpieranie się hasłem, że w Europie nawet kilkuletnie dzieci chodzą do szkół jest błędne. Bo kiedy zobaczymy jak wyglądają warunki w takiej placówce, to ona nie różni się od infrastruktury przedszkolnej. U nas szkoła to miejsce dla starszych dzieci – jeśli nie byłoby tej różnicy, to nikt nie miałby pretensji. - komentuje Marek, tata trójki dzieci.

- Często chwalimy się wynikami, które są zwykłą średnią ocen i osiągnięć. Ale różnica pomiędzy pierwszym i ostatnim dzieckiem może stanowić przepaść. Koncentruję się jako matka dziecka na tym aspekcie, gdyż w tym wieku każdy miesiąc ma znaczenie. Ktoś ma bardzo rozwinięte i uzdolnione dziecko, to świetnie! Ale dotychczasowy system pozwalał rodzicom geniusza wysłać malucha do szkoły nawet w wieku 3 lat. Niestety nie wszystkie dzieci spełniają te same warunki. Możemy założyć, że 90% dzieci nadaje się na pierwszoklasistę. Ale co z pozostałymi 10%? Spowoduje to, że zostaną na samym początku skreślone. Będą pozostawać i popadać w frustrację. Dlatego rodzice, znający przecież swoje dziecko, powinni mieć wpływ na to czy wysłać je do szkoły wcześniej czy później. - dodaje Kamila, mama 6 letniego Łukasza.

- W tak młodym wieku widzimy rozwój dziecka dosłownie z tygodnia na tydzień. Poziomy rozwoju intelektualnego, społecznego czy nawet fizycznego dzieci są bardzo zróżnicowane. Szczególnie w tym drażliwym wieku, powinny mieć dodatkową opiekę rodzica. Nie chodzi o nadopiekuńczość, ale wiem, że jeśli moja córka jest w przedszkolu to ma stałą opiekę. A w szkole co? Dziecko podniesie rękę, że chce do ubikacji, wyjdzie z sali i co? Będzie wędrowało po korytarzach? Może to dla niektórych bardzo błahe sprawy. Jednak dla dziecka to pewne wyzwanie, które rodzi zwykły stres. - irytuje się Grzegorz, tata świeżo upieczonej uczennicy pierwszej klasy.

Choć Ministerstwo Edukacji jest zadowolone z efektów nowelizacji, nadal wiele kwestii pozostaje nierozwiązanych. Bardzo wiele zależy od samych rodziców, którzy muszą zastosować przyśpieszony kurs dojrzewania dla swoich pociech. Zobaczymy jakie efekty przyniosą kontrowersyjne zmiany już za kilkanaście lat, kiedy roczniki tegorocznych pierwszoklasistów opuszczą szkolne mury.