Prawie dwa miesiące trwała przerwa w rozgrywkach PGNiG Superligi. To spowodowane było mistrzostwami Europy w piłce ręcznej, w których reprezentacja Polski brała udział. Po tak długim przestoju zawsze forma zawodników jest dużym znakiem zapytania.
Niestety, w przypadku Górnika Zabrze przerwa źle podziałała na szczypiornistów. Podopieczni Marcina Lijewskiego rozegrali już dwa spotkania i za każdym razem schodzili z parkietu pokonani.
Najpierw lepsza była Energa MKS Kalisz, choć w tym spotkaniu to zabrzanie prowadzili po pierwszej połowie trzema bramkami. Przeciwnik jednak po zmianie stron się przebudził i odwrócił losy meczu, wygrywając 25:22.
Ostatni pojedynek z Chrobrym Głogów wyglądał z kolei odwrotnie. To Górnik przegrywał 10:14 w przerwie spotkania i musiał gonić. Niewiele zabrakło, a udałoby się wyszarpać komplet punktów, ale rywal z Dolnego Śląska zdołał przetrwać i zwyciężył całe spotkanie 29:28.
- Wyjazd do Kalisza to był bardzo ciężki mecz ligowy. Graliśmy z zespołem, który jest o wiele bardziej doświadczony i ma w swoich szeregach reprezentantów Polski, czyli nie graliśmy z byle kim. Podjęliśmy walkę, zagraliśmy słabiej, niż oczekiwaliśmy i przegraliśmy. Sytuacja jest, jaka jest. To dla nas trudny sezon. Nie dość, że mamy dużo kontuzji, to jeszcze mamy dzieci w składzie i płacimy frycowe - komentuje szkoleniowiec zabrzan.
Górnik aktualnie zajmuje piąte miejsce w tabeli. W sobotę 19 lutego czeka go największe wyzwanie w sezonie, bo na wyjeździe zagra z aktualnym mistrzem Polski i liderem PGNiG Superligi, czyli Łomżą Vive Kielce.