Wczoraj gliwiczanie mieli okazję wysłuchać wykładu znanego językoznawcy, profesora Jana Miodka. Spotkanie zorganizowała Biblioteka Wydziału Studiów Społecznych w Gliwicach, która od ponad roku zabiegała o wizytę profesora Miodka.
Przede wszystkim językoznawca nawiązał do miasta, w którym się wczoraj znalazł. Niektórzy są przekonani, że Gliwice stanowią nazwę miejscową patronimiczną, czyli odojcowską. Jak np. Siemianowice czy Kochłowice. - Mogliby to być potomkowie, teoretycznie i strukturalnie to wszystko się zgadza, jakiegoś Gliwy. Może być to nazwa miejscowa odosobowa - od imienia Gliwa. Wydaje się jednak, że w Gliwicach jest tylko ten sam przyrostek -ice, jak w nazwach typu Świętochłowice, ale że jednak jest to nazwa z pochodzenia - bardzo stara zresztą - topograficzna nawiązująca do realiów terenowych, a tymi realiami są właśnie gliwe, czyli gliniaste podłoża z bujną roślinnością. Do dziś coś jest zgliwiałe, zgliwiał ci ten chleb, zgliwiało ci to mięso - tłumaczy profesor Miodek. Nazewnictwo miejscowe ocieka wilgotnością. W tym więc sensie o Gliwicach też można mówić, że metaforycznie są wilgotne - dodał znany popularyzator wiedzy o języku polskim.
Profesor opowiedział także o karierze humorystycznego zwrotu „to by było na tyle”, którym kończył niegdyś słynne parodystyczne wykłady z mniemanologii stosowanej znany satyryk Jan Tadeusz Stanisławski. To była jedna wielka zgrywa - mówi językoznawca. Dzisiaj wielu Polaków idzie z tym słowem na salony, nie wyczuwa w nim frazeologicznego żartu. W dodatku media utrwalają tę innowację językową. Poważne wykłady, wystąpienia w radiu, czy w telewizji kończą się w poważnym tonie "to by było na tyle". -W Szkle Kontaktowym - dwa miesiące temu cztery osoby się dodzwoniły i cztery powiedziały "to na tyle". Już nikt nie powie "w tej chwili" tylko mówi "na tę chwilę". Nikt już nie powie "w tym momencie", wszyscy mówią "na ten moment" - wylicza profesor Miodek. Co ciekawe, podczas wręczania pewnej nagrody Janowi Tadeuszowi Stanisławskiemu, przyrównał dokonanie satyryka do Mickiewicza, który wymyślił imię Grażyna. Prelegent wyznał nawet, że jak był mały to chciał mieć żonę Grażynę - mam Teresę, też nieźle - podsumował. Mówiąc o języku współczesnej młodzieży, profesor Jan Miodek podkreślił, że nie znosi słowa "zajebiście", którego często używają "gwiazdki" w mediach.