Czasu jest coraz mniej, dlatego zacznijmy od najważniejszej sprawy - Jak możesz pomóc Tymonkowi?
Powiedz PUK PUK Tymonkowi i wpłać darowiznę
Zbieraj nakrętki
Pieniążki można wpłacać w dwóch miejscach
Fundacja Rycerze i Księżniczki
Gofundme - amerykańska zbiórka
-Wszystko zaczęło się w weekend, a dokładnie w sobotę 5 marca. Właśnie wybieraliśmy się na spacer, kiedy przypomniało mi się, że muszę podzielić się z moim mężem Krzyśkiem, pewnym spostrzeżeniem na temat naszego synka Tymka. Zauważyłam podczas przebierania małego, że jedna źrenica dziwnie odbija światło. Powiedziałam o tym Krzyśkowi, w przekonaniu, że skomentuje to jako nic specjalnego, tymczasem stało się inaczej. Mój mąż również zauważył to już jakiś czas temu! – tak zaczyna się historia długo wyczekiwanego, drugiego dziecka Państwa Palczarskich.
Tymuś urodził się 02.10.2015 roku w 39 tygodniu ciąży, po 3 latach starań. Na braciszka czekał już jego starszy brat, Ignacy, który miał wówczas 5,5 roku. Rodzice cieszyli się wspólnymi chwilami, robili zdjęcia i komentowali ustawienia aparatu i problem czerwonych źrenic, który skutecznie niszczył walory artystyczne zdjęć.
-Na wstępie postanowiłam natychmiast w poniedziałek udać się na cito do okulisty dziecięcego. Cały czas miałam w pamięci zdjęcia, na których to przecież Tymcio miał czerwone źrenice. A to przecież było dobrym objawem, świadczącym o tym, że oczka są zdrowe. Mąż jednak postanowił zrobić jeszcze dla świętego spokoju zdjęcie telefonem. I wtedy okazało się, że jesteśmy w błędzie. Źrenica w prawym oczku nie była czerwona, nie była też czarna jak w oku lewym, tylko okazała się być jasnym, bladym punktem – wspominają rodzice.
Rodzina zamiast na rodzinny spacer, wybrała się w błyskawicznym tempie do przychodni. Stamtąd zostali skierowani do Klinki Okulistycznej na ul. Ceglanej w Katowicach. Niestety przez weekend nie udało się niczego dowiedzieć, kazano więc rodzicom przyjechać we wtorek ze skierowaniem w trybie pilnym.
-To były bardzo ciężkie dni. Ale wówczas nie przypuszczaliśmy jeszcze, że wkrótce nadejdą znacznie gorsze. Cały czas mieliśmy nadzieję, że to może być po prostu jakiś defekt siatkówki (tak uspokajała nas pielęgniarka z Kliniki na Ceglanej). Niestety gdy podczas badania usg, w ciemnym wnętrzu oczka zobaczyłam białą, wypukłą plamę, już wiedziałam… SIATKÓWCZAK!” – mama maluszka nie ukrywa drżenia rąk.
Kolejnym przystankiem 16 marca, było Centrum Zdrowia Dziecka oraz badanie dna oka w narkozie dzień później. Badanie potwierdziło najgorsze – oko 5-cio miesięcznego maleństwa zostało zaatakowane przez nowotwór złośliwy – lekarze znaleźli guz wielkości 7mm! Piątkowy powrót do domu musiał zostać przełożony, stan Tymona nagle się pogorszył, pojawiły się temperatura, biegunka i wymioty. Malec został przeniesiony do Kliniki Pediatrii i Żywienia w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie dostał kroplówkę i kolejne dwa dni musiał pozostać na obserwacji na oddziale.
-Pamiętam dzień porodu, kiedy mój mąż, który jest też moim najlepszym przyjacielem, był dla mnie największym wsparciem. Pamiętam chwilę, kiedy położna położyła moje nagie dziecko na moim ciele – będę ten moment pamiętała do końca życia! Cudowne i wzruszające przeżycie. Poczułam ciepło, delikatność i ogromną ufność ze strony tego malca, który od razu wiedział kim jestem i swoimi malutkimi rączkami, stopniowo, wdrapał się aż do mojej szyi. Jak tylko zaczynał płakać, wystarczyło włożyć mu palec do rączki i natychmiast się uspokajał. Bardzo szybko też zaczął się uśmiechać, nasz uśmiech został jednak zastąpiony strachem… – wspomina ze łzami w oczach mama Magdalena.
Rodzice 5-cio miesięcznego Tymonka wysłali dokumentację medyczną do dr. Abramsona. W odpowiedzi otrzymali mail, w którym lekarz zaprasza ich w ciągu najbliższych dwóch tygodni na leczenie, uważając, że stan oka niemowlaka wymaga jego niezwłocznej interwencji.
-Nasze maleństwo ciężko przeżyło badanie pod narkozą. W Polsce dopiero od roku zaczęto podawać Melphalan, nam niestety nie zaproponowano 3 składnikowego, tego który podaje dr Abramson. Skuteczność stosowanej od 10 lat metody w Nowym Jorku, oraz doświadczenie zespołu dr. Abramsona, jest wystarczającym argumentem na wybranie jego Kliniki. Rozmawialiśmy także z rodzicami innych dzieci, którzy są po, lub w trakcie leczenia – twierdzą, że dodatkowym plusem, jest talent dr. Abramsona i jego laser, rozbijający zwapnienia powstałe na siatkówce po guzie. Dzięki temu dziecko nie dość, że ma zapewnione skuteczne w 98% leczenie nowotworu złośliwego i nie traci oka, to jeszcze może zachować większość wzroku. I co ważne, u dzieci leczonych przez dr. Abramsona ryzyko wznowienia nowotworu wynosi zaledwie 10% i jest o wiele niższe niż w Europie. Dopełniliśmy wszelkich formalności – zgłosiliśmy zbiórkę publiczną, mamy konto w bezprowizyjnej Fundacji – nastawiamy się, że leczenie jak w przypadku innych maluszków z podobną wielkością guza to minimum 1 200 000 złotych. Zrobimy wszystko, żeby nasz skarb, o którego staraliśmy się tak długo, otrzymał najskuteczniejsze leczenie na świecie, w najlepszej Klinice na całej kuli ziemskiej!” – mówi tata Krzysztof.