Pokaz kapitalnej siatkówki w pierwszym secie
Siatkarki AZS Gliwice powoli stają się specjalistkami od wygrywania w tie-breakach. W sobotę po raz trzeci z rzędu w lidze wygrały mecz po pięciosetowej walce. Po pierwszej części tego pojedynku nie zapowiadało się jednak, że o zwycięstwo będzie trzeba się bić ponad dwie godziny.
- Powinniśmy ten mecz wygrać 3:0. Pierwszy set to pokaz kapitalnej siatkówki w naszym wykonaniu. Rywalki nie miały nic do powiedzenia. Czym dłużej trwał ten mecz, tym więcej niedokładności było w naszej grze. Drugiego seta też wygrywamy, ale już nie wszystko funkcjonowało jak należy. W trzecim i czwartym secie zabrakło nam konsekwencji, brakowało przyjęcia, źle graliśmy w bloku, rywalki nas „zakiwały” w tych wygranych przez nich partiach. Na szczęście w tie-breaku wróciliśmy do tego, co graliśmy w pierwszym secie – ocenia to spotkanie doc. Krzysztof Czapla,
Mimo słabszych momentów w tym meczu, szkoleniowiec Akademiczek był zadowolony z postawy swoich podopiecznych. - Generalnie zagraliśmy dobry mecz. Karpaty były przecież od nas zdecydowanie wyżej w tabeli. To też jest drużyna ograna i doświadczona na tym poziomie. Myślę, że ta wygrana jest niespodzianką dla wszystkich, a byłaby większa, gdybyśmy wygrali za trzy punkty. Takie mecze pokazują, że stać nas na walkę z każdą drużyną – podkreśla trener siatkarek z Gliwic. Drużyna przeżywała trudny moment, kiedy z powodu kontuzji boisko musiała opuścić Marta Szajer, jedyna libero w drużynie. - To rzeczywiście mocno nam pomieszało szyki. Dziewczyna, która ją zastąpiła zagrała tam z konieczności. Dobrze, że Marta wróciła na piąty set, to przeważyło w tie-breaku szalę na nasza korzyść. Czekamy na powrót Darii Anton, wtedy będziemy mieli dwie libero – zaznacza szkoleniowiec. Kolejny, dobry występ zanotowała też Patrycja Drożdzińska. - Drożdzińska staje się takim „czarnym koniem”. Grała drugi mecz na przyjęciu. Różnie to przyjmowanie jej wprawdzie wychodzi, bo raz lepiej, raz gorzej, ale jest niezła w ataku i robi dużo dobrej gry. Zawodniczka bardzo pozytywnie się rozwija – chwali swoją podopieczną – Krzysztof Czapla.
Przyjęcie to wciąż pięta achillesowa Akademiczek, co próbowały wykorzystać rywalki - Ciągle mamy problem z tym elementem gry i nie ma się co łudzić, że szybko się to zmieni, bo w zespole brak typowych przyjmujących. Na początku sezonu nie brak było głosów, że AZS Gliwice będzie jednym z kandydatów do spadku. Tymczasem, po 7. kolejkach gliwiczanki są w górnej części tabeli. Cieszę się z tych ostatnich wygranych spotkań, bo potwierdziły, że idziemy w dobrym kierunku. Nie ma już przeciwnika w tej lidze, z którym nie potrafimy nawiązać walki. Nie jesteśmy tym przysłowiowym chłopcem do bicia. A proszę zauważyć, że w naszej drużynie też są młode zawodniczki. Pietrek czy Sowisz to dwudziestolatki. One dopiero nabierają doświadczenia. Trudno było wymagać od tej drużyny, aby od razu walczyła o czołówkę. Czas pracuje teraz na naszą korzyść. Z każdym tygodniem będziemy jeszcze lepszą drużyną – podkreśla na koniec doc. Krzysztof Czapla.