W ostatnich latach rzadko się zdarzało, aby przed meczem Górnika Zabrze z Legią Warszawa w tabeli wyżej był ten pierwszy zespół. Nie było z kolei sytuacji, aby klub ze stolicy znajdował się w strefie spadkowej i tak desperacko potrzebował punktów. Na boisku jednak nie było mowy o litości, tym bardziej że między tymi drużynami nie ma sympatii od dziesiątek lat.
Pierwsza połowa genialna
Przyjazd mistrza Polski przyciągnął na trybuny ponad 23 tys. kibiców, którzy żywiołowo dopingowali podopiecznych Jana Urbana. Jeszcze ciekawiej jednak było na boisku, co w PKO Ekstraklasie wcale nie jest tak oczywiste.
Zabrzanie w pierwszej połowie grali niemal perfekcyjnie. Wysoki pressing zdawał egzamin, a w odbiorach brylował zaledwie 15-letni Dariusz Stalmach. Z czasem zaczęło się robić gorąco pod bramką legionistów, którzy raz wybijali piłkę z linii bramkowej, a raz uratowała ich poprzeczka po potężnym strzale Lukasa Podolskiego.
Przełom nastąpił między 37., a 39. minutą. To wtedy były dwa ciosy, po których rywal miał się nie podnieść. Najpierw dośrodkowanie świetnie wykorzystał Erik Janża, a potem Lukas Podolski wreszcie się przełamał i wręcz wcisnął piłkę do siatki, dając Górnikowi prowadzenie 2:0.
"Paliła nam się d**a"
W drugiej połowie jednak przebudziła się Legia i także potrzebowała niewiele czasu, aby dwukrotnie trafić do bramki. Najpierw Mateusz Wieteska głową trafił do siatki, a potem koszmarny błąd Grzegorza Sandomierskiego wykorzystał Ernest Muci. W tej chwili trybuny ucichły i każdy obawiał się, że zabrzanie za chwilę stracą nawet punkt.
Piłkarze Urbana jednak czuli się na tyle mocni, że w końcówce zaczęli szukać zwycięskiego gola. Cały stadion eksplodował z radości, gdy Krzysztof Kubica trafił do siatki, ale... analiza VAR wykazała, że był na spalonym. 21-latek szybko o tym zapomniał, a w doliczonym czasie ponownie trafił do siatki. Tym razem nie było żadnych wątpliwości, że gol jest prawidłowy, a Górnik już nie dał sobie wyrwać zwycięstwa.
- Zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę. W drugiej, w pierwszych dwudziestu minutach, paliła nam się d**a. Na koniec jednak mieliśmy parę okazji, aby wyjść z kontrą, ale to już w pierwszej odsłonie powinniśmy zamknąć mecz, trafiając na 3:0 - mówił po meczu w Canal+ Sport Lukas Podolski.
- Gdy strzeliłem bramkę, tak naprawdę nie wiedziałem, co mam robić. Towarzyszyły temu wielkie emocje, tylu kibiców, wszyscy krzyczeli, ja również się cieszyłem. To po prostu coś wspaniałego móc przy takiej publiczności wygrać mecz i strzelić bramkę, w dodatku na 3:2 w samej końcówce - komentuje z kolei bohater Kubicki (za gornikzabrze.pl).
Górnik dzięki zwycięstwu awansował na 11. miejsce i ma w dorobku 18 punktów. Legia z kolei... jest przedostatnia i jak się nagle nie przebudzi, to skończy w Fortuna I lidze. Zabrzan to jednak w tej chwili nie interesuje, bo czeka ich spotkanie, w którym muszą zdobyć komplet punktów. W sobotę 27 listopada podopieczni Urbana zagrają na wyjeździe z ostatnim w tabeli Górnikiem Łęczna.