Górnik Zabrze pomimo straty gola w pierwszych minutach odwrócił losy meczu i pokonał Raków Częstochowa aż 4:1. Bohaterem spotkania został Igor Angulo, który zdobył dwa gole i dołożył asystę. Pozostałe gole dla zabrzan padły po pięknej akcji Jimeneza oraz samobójczym trafieniu Jacha.
Przed tym spotkaniem trudno było wyłonić faworyta. Górnik i Raków dzieliły w ligowej tabeli jedynie trzy punkty, a w poprzedniej kolejce drużyny uległy swoim przeciwnikom – odpowiednio Wiśle Płock i Zagłębiu Lubin. Bezpośrednie starcia pomiędzy oboma zespołami w rundzie zasadniczej padały łupem gospodarzy. Można więc było mieć nadzieję, że i tym razem komplet punktów pozostanie w Zabrzu, co znacząco przybliżyłoby „Trójkolorowych” do osiągnięcia celu na końcówkę tego sezonu, jakim jest zwycięstwo w grupie spadkowej.
Spotkanie rozpoczęło się bardzo niefortunnie dla drużyny gospodarzy. W pierwszej akcji meczu Raków oddał wydawałoby się niegroźny strzał, który zablokował Wiśniewski. Niestety piłka trafiła w rękę obrońcy i po wideoweryfikacji arbiter wskazał na rzut karny. Do piłki podszedł Schwarz i bardzo pewnie umieścił piłkę w dolnym rogu bramki. Górnik momentalnie ruszył do odrabiania strat. Pierwszy celny strzał zabrzanie oddali w 8. minucie. Janža dośrodkował piłkę idealnie na głowę Giakoumakisa, a Grek uderzył dobrze, ale jeszcze lepszą interwencją popisał się Gliwa. Kolejne próby Jimeneza i Vasilantonopulosa były niecelne.
W 20. minucie próby przyniosły w końcu skutek. Po podaniu Jimeneza w pole karne Angulo odwrócił się z piłką i oddał precyzyjny strzał w długi róg. Kilkadziesiąt sekund później w dobrej sytuacji znalazł się, ale uderzył wprost w bramkarza. Po okresie kilkunastu minut przewagi Górnika do głosu znów doszli goście. Najpierw Brown Forbes w niezłej sytuacji podał za plecy swojego kolegi z zespołu, a chwilę później jego strzał z niewielkiej odległości zablokowany. Do końca pierwszej połowy przeważał Raków. Goście próbowali wykorzystać jedną ze swoich najmocniejszych stron, czyli stałe fragmenty gry. Jednak „Trójkolorowi” pod tym względem radzili sobie dość dobrze. Górnik kilka razy mógł wyjść z obiecującym kontratakiem, ale brakowało dokładności w rozegraniu.
Pierwszy kwadrans drugiej części gry długo nie przynosił ciekawych sytuacji. Jego ostatnie minuty miały jednak ogromny wpływ na dalszy przebieg meczu. Najpierw w 58. minucie Schwarz dośrodkował z rzutu wolnego idealnie na nogę Jacha. Obrońca uderzył jedynie w boczną siatkę. W odpowiedzi Janža zagrał na głowę Angulo, a napastnik Górnika oddał strzał, który odbił Gliwa. O piłkę do samego końca walczył Krawczyk w efekcie czego uniemożliwił bramkarzowi Rakowa skuteczną interwencję. We wszystko wmieszał się jeszcze Jach, który skierował piłkę do własnej bramki. W odpowiedzi po kolejnym stałym fragmencie gry okazję mieli goście. Strzał głową Petraška obronił Chudy. „Górnicy” dążyli do podwyższenia prowadzenia i być może zamknięcia meczu. W 72. minucie Manneh oddał strzał z dystansu. Gliwa odbił piłkę, dopadł do niej Angulo i „na raty” trafił do siatki.
Częstochowianie nie zamierzali odpuszczać. W drugiej połowie zdecydowanie lepiej wykonywali oni stałe fragmenty gry, po których stwarzali największe zagrożenie. Po jednym z rzutów rożnych powinien paść gol, ale Jach z metra przeniósł piłkę nad poprzeczką. Chwilę później po zagraniu z lewej strony piłka trafiła do Tudora, który z okolic 11. metra nie trafił w bramkę. Goście nie byli w stanie zdobyć gola kontaktowego, a w 86. minucie Górnik podwyższył prowadzenie. Angulo zagrał krótko do Jimeneza, ten wbiegł w pole karne, fantastycznie minął obrońcę i pewnie wykończył akcję. W 90. minucie doszło jeszcze do zamieszania pod bramką Górnika, po którym piłkę z linii bramkowej wybił Wiśniewski. Końcowym akcentem meczu było zablokowane uderzenie Bochniewicza. Górnik po bardzo dobrej drugiej połowie pokonał wysoko Raków Częstochowa i awansował na 9. miejsce w ligowej tabeli.
Źródło: Górnik Zabrze