"Bliska mi osoba pracuje przy obsłudze parkomatów i dziennie wysłuchuje pod swoim adresem wyzwiska i niewybredne komentarze. Ludzie jej grożą, każą oddawać pieniądze zrabowane przez parkomat, wyrażają się o niej w niecenzuralny sposób. Ludzie! Firma, która została wybrana do obsługi parkomatów w żaden sposób nie jest odpowiedzialna za to całe zamieszanie, to nie ona wprowadziła strefy płatnego parkowania, nie ona postawiła parkometry, nie ona ustaliła stawki. Pracownicy ciężko pracują na utrzymanie (8 godz na powietrzu niezależnie czy upał, czy deszcz, muszą chodzić po sklepach czy instytucjach by móc skorzystać z toalety i do tego słyszeć na każdym kroku obelgi) za śmieszne pieniądze. Wczoraj doszło do tego, że jeden z pracowników został pobity przez kierowcę za to, że wystawił mandat. Jak już chcecie bić i wyzywać innych, to idźcie do Urzędu Miasta i tam kozaczcie, bo to tamtejsi włodarze doprowadzili do tego, co mamy. Parkingowym dajcie spokój, bo to naprawdę nie ich wina. Oni tylko wykonują odgórne polecenia, jak z reguły czynią to pracownicy. Oczywiście, nikt im nie każe pracować w tym miejscu, ale nie czarujmy się, sytuację na rynku pracy mamy taką, że większość nie może sobie pozwolić na przebieranie w ofertach. Pozdrawiam i życzę większej wyrozumiałości."
Nie "działają" ludzie. Po drugiej stronie parkomatu
Napisała do nas czytelniczka, poruszona sprawą dotyczącą płatnego parkowania w Gliwicach. Problem jest dość nietypowy. Okazuje się, że niezadowolenie kierowców z parkomatów nie kończy się tylko na zgłaszaniu reklamacji w Biurze Obsługi SPP czy informowaniu redakcji o tym, że nie wydają reszty lub nie działają w ogóle.