Gliwicka drużyna futbolu amerykańskiego awansowała do półfinału I ligi PLFA
W rozegranym w niedzielę 26 czerwca meczu jedenastej kolejki PLFA I Gliwice Lions pokonali na własnym terenie Tytanów Lublin 29:0.
Przed rozpoczęciem ostatniej kolejki sezonu zasadniczego PLFA I gliwickie Lwy były prawie pewne półfinałowego awansu. Ich plany mogli pokrzyżować zawodnicy AZS Silesia Rebels wygrywając z faworyzowanymi Falcons. Zwycięstwo Rebeliantów musiało iść jednak w parze z porażką Lwów z „czerwoną latarnią” Grupy Południowej - Tytanami Lublin. Rebels zagrali świetny mecz przeciwko Sokołom, ale finalnie ulegli dwoma przyłożeniami, zapewniając sobie tym samym trzecie miejsce w grupie. Lions mogli więc na dobrą sprawę rozpocząć świętowanie awansu już w sobotni wieczór - nawet ewentualna porażka z grupowym outsiderem nie zepsułaby wspaniałego osiągnięcia pierwszoligowego beniaminka.
Pomimo gwałtownego spadku presji i ciśnienia reprezentanci Gliwic nie zamierzali odpuszczać w ostatnim meczu sezonu zasadniczego. Podchodzili do niego po dwóch porażkach z rzędu, a do tego ostatni raz w sezonie mieli okazję zaprezentować się przed własną widownią. Piknikowe plany pokrzyżowała pogoda. Po kilku dniach bezwzględnego upału, nad Górnym Śląskiem otworzyło się niebo zamieniając stadion w Wilczym Gardle w prawdziwe grzęzawisko. Deszcz nie zamierzał odpuścić nawet na chwilę, a nim nadszedł czas rozpoczęcia spotkania wszyscy jego uczestnicy byli już solidnie przemoczeni. Nie trzeba dodawać, że takie, a nie inne warunki atmosferyczne miały kluczowy wpływ na grę obu drużyn.
Piłkę po otwierającym kopnięciu przejęli gospodarze, którzy po solidnych biegach bardzo szybko przemieścili się na połowę przeciwnika. Chwilę później celebrowali błyskawiczne przyłożenie, które po 25-jardowym sprincie zaliczył Michael Thomas. Odpowiedź gości nie należała do najskuteczniejszych, a piłka bardzo szybko trafiła z powrotem w ręce Gliwiczan. Ich drugą serię ofensywną ładnym biegiem wykończył Marcin Bratuszewski. Piętnastopunktowe prowadzenie uspokoiło gospodarzy, którzy zaczęli coraz intensywniej rotować składem. Na boisku pojawiało się wielu graczy drugiego i trzeciego planu, co miało spory wpływ na jakość widowiska.
Zarówno Tytani, jak i Lions razili wieloma stratami piłki i niedokładnościami podczas wprowadzania futbolówki do akcji w kolejnych zagrywkach. Pierwsze próby wielokrotnie kończyły się przed linią wznowienia akcji, co od razu stawiało formacje ofensywne w niekorzystnej sytuacji. Koordynowana przez Pawła Klawendera doświadczona defensywa Lwów z biegiem minut zyskiwała coraz większą przewagę nad rywalem. Podania Tytanów kilkukrotnie wpadały w ręce gliwiczan, a ukoronowaniem jednej z akcji było safety, które wywalczył Łukasz Nielaba. Jeszcze przed przerwą wyraźne prowadzenie gospodarzy podwyższył do 23 punktów rozgrywający świetny mecz Michael Thomas.
Po zmianie stron ulewa nieco zelżała, ale obraz gry nie zmienił się. Obydwie drużyny nieco odważniej zaczęły grać górą, ale wciąż to biegi były najskuteczniejszym pomysłem na konsekwentne zdobywanie jardów. Wynik spotkania jeszcze w trzeciej kwarcie ustalił Julius Childs po 2-jardowym biegu kończącym długą serię ofensywną gospodarzy.
- Mamy za sobą bardzo trudną fazę zasadniczą, w której przyszło nam się zmierzyć z wymagającymi rywalami. Dzisiejsze spotkanie miało być nieco łatwiejsze, gdyż mieliśmy już zapewniony awans. Niestety wszystko pokrzyżowała pogoda. Bardzo trudne warunki atmosferyczne znacznie utrudniały grę powodując wiele strat piłki. Przed nami dwa tygodnie na przygotowania do meczu z Outlaws. Mamy nadzieję, że w półfinale pokażemy nasz najlepszy futbol - powiedział trener Lions, Marek Ganczaruk.
- Praktycznie cała pierwsza połowa została zdominowana przez ulewny deszcz, który z miejsca położył nasz gameplan. O przewadze Lions zadecydowała lepsza gra biegowa i dobra dyspozycja amerykańskich zawodników. Na mecz przyjechaliśmy z 22 zawodnikami i pomimo porażki wracamy z podniesioną głową. Nie zważając na problemy kadrowe nie poddaliśmy meczu i rozegraliśmy sezon do końca. Teraz czas na odpoczynek , podsumowania i przygotowanie do barażu - powiedział rozgrywający Tytanów, Andrzej Jakubiec.
Wśród gliwiczan wyróżnić należy bardzo agresywnych liniowych defensywnych, a także linebackera Waltera Harazima. Zawodnicy ci skutecznie zatrzymywali biegi rywala. W ataku dobry mecz zagrał Łukasz Ihnatowicz napędzający Lwy z pozycji biegacza. Zdecydowanie najlepszym zawodnikiem spotkania był rozgrywający Lions, Michael Thomas, na zatrzymanie którego rywale nie znaleźli recepty.
W szeregach Tytanów prym wiedli safety Rafał Chamera, a także grający we wszystkich formacjach: Paweł Burył, Maciej Marzec, Michał Czeranowski i Bartosz Guzal.
Mokry mecz w Gliwicach był dla jednych i drugich ostatnim w pierwszoligowym sezonie zasadniczym. Tytani kończąc rozgrywki bez zwycięstwa zamykają Grupę Południową. Szczęśliwie, przez wzgląd na jeszcze słabsze wyczyny Cougars Szczecin, pomimo zajęcia piątej lokaty będą mieli jeszcze szansę na obronę miejsca w PLFA I. W październiku zmierzą się w meczu barażowym z jedną z czołowych ekip PLFA II. W zupełnie odmiennych nastrojach regularną część rozgrywek kończą Lions. Dzięki pięciu wygranym zapewnili sobie awans do playoffs, a o pierwszoligowy finał zawalczą za dwa tygodnie we Wrocławiu z Banitami. Mecz ten będzie rewanżem za ubiegłoroczny półfinał PLFA II, gdy Outlaws bez większych problemów poradzili sobie z górnośląskim rywalem.
Gliwice Lions - Tytani Lublin 29:0 (15:0; 8:0; 6:0; 0:0)
I kwarta
7:0 przyłożenie Michaela Thomasa po 25-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Adam Nelip)
15:0 przyłożenie Marcina Bratuszewskiego po 13-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za dwa punkty Michael Thomas)
II kwarta
17:0 dwa punkty dla Lions (safety) po akcji obronnej Łukasza Nielaby
23:0 przyłożenie Michaela Thomasa po 15-jardowej akcji biegowej
III kwarta
29:0 przyłożenie Juliusa Childsa po 2-jardowej akcji biegowej
Mecz obejrzało: 100 widzów.
MVP meczu: Michael Thomas (rozgrywający Gliwice Lions)