Dzwonili przedstawiciele Urzędu Miejskiego. Poprosili o pomoc w zabezpieczeniu około 35 królików z hodowli znajdującej się na terenie Gliwic. Pracownicy UM wraz z pracownikami Powiatowego Inspektoratu w Gliwicach, Policją oraz Strażą Miejską podjęli decyzję o odebraniu zwierząt właścicielowi, ponieważ ich wcześniejsze wizyty, nakazy i wskazania nie przyniosły właściwie żadnej poprawy fatalnych warunków, w jakich przetrzymywano zwierzęta. Inspektorzy błyskawicznie udali się pod wskazany adres. Na miejscu okazało się, że królików jest znacznie więcej. Teren ”hodowli” przypominał wysypisko śmieci, na którym znajdowało się dosłownie wszystko – od normalnych śmieci po odpady o sporych gabarytach, dodatkowo zasypane blachami i innymi sprzętami, które normalnie znajdują się na złomowisku.Wydawało się wręcz niemożliwe, żeby pod tym wszystkim mogło być jeszcze cokolwiek, nie mówiąc już o zwierzętach. Zaczęło się przeczesywanie terenu.- To nie był żart, to nie przyśniło się nam, to wydarzyło się naprawdę… To miał być kolejny „zwyczajny” dzień w naszej działalności. A jednak nie był. Jedynym zwyczajnym elementem tej historii był fakt, że odebraliśmy telefon… - napisali Inspektorzy OTOZ ANIMALS.
Ropiejące rany, zmiany grzybicze, połamane łapki. Właściciel dobijał je na szybko
W połowie lipca, jak niemal każdego dnia, wpłynęło zgłoszenia do Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals"- Inspektoratu w Gliwicach (działalność tej organizacji szerzej opisywaliśmy w artykule Nie ma tolerancji dla takich zachowań - s.5.)