W gliwickim Centrum Onkologii lekarze dokonali przełomu w światowej transplantologii.
Lekarze zgodnie twierdzą, że była to pierwsza na świecie transplantacja pilnie ratująca życie. Obrażenia 33-letniego pacjenta były tak poważne, że nie mógł normalnie oddychać i jeść. Podczas pracy, maszyna do cięcia kamieni praktycznie amputowała mu twarz. Skomplikowany zabieg trwał 27 godzin. Wyzwanie jakiego podjęli się gliwiccy lekarze na stałe zapisze się w historii światowej medycyny. Działania specjalistów objęły zarówno powłoki twarzoczaszki jak i szkielet górnego i środkowego piętra twarzy.
W końcu nadszedł dzień, w którym pacjent może wrócić do domu. Mężczyzna w doskonałej formie, pewnym krokiem wkroczył na konferencję prasową. Choć pacjent ma jeszcze problemy ze swobodną mową, z wyraźnym wzruszeniem dziękował lekarzom za uratowanie życia.
- Chciałbym podziękować wszystkim ludziom, przede wszystkim lekarzom, którym zawdzięczam to wszystko.
Do tych słów przyłączyła się również siostra Pana Grzegorza. - Trudno wyrazić, jak się cieszymy, że brat może wrócić do domu, do swojego pokoju, do mamy. Co będzie dalej - zobaczymy, ale jesteśmy z nim i będziemy - powiedziała.
- Pan Grzegorz wychodzi ze szpitala, przed nim okres rehabilitacji i ciężkiej pracy, ale z tego miejsca chcę mu podziękować za odwagę, wytrwałość i charakter. Dziękuję też rodzinie, która go wspierała - komentował szef zespołu prof. Adam Maciejewski. Funkcja mowy w najbliższych miesiącach wróci. - To kwestia regeneracji struktur nerwowych, która przebiega prawidłowo i w tempie, w jakim byśmy chcieli - dodaje.