Bronisław Wildstein
Bronisław Wildstein, znany publicysta, dziennikarz, człowiek mediów, siebie samego woli postrzegać jako pisarza. W Gliwicach promował swoją nową powieść.
Czy książka może przekazać więcej niż telewizja?
Literatura z pewnością może przekazać więcej. W ogóle słowo pisane może przekazać więcej niż obrazek i powiem szczerze, to, że żyjemy w świecie obrazkowym wcale nie znaczy, że ten świat zmądrzał bo tak naprawdę to radio jest mądrzejsze od telewizora, gazeta jest mądrzejsza od radia, książka jest mądrzejsza od gazety. A mądrych książek tak dużo znowu nie ma.
O czym w takim razie jest najnowsza książka Bronisława Wildsteina, „Ukryty”?
Umownie można powiedzieć, że to kryminał, który dzieje się w cieniu wydarzeń „spod krzyża”. Próbuje pokazać to co się działo wtedy w Polsce, to co mną wstrząsnęło, i pokazuje taki niesłychanie uniwersalny wymiar tego co się dzieje, z czego na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, czegoś co przekracza nasze doraźne polityczne spory.
No właśnie, wydarzenia „spod krzyża”, czy jako prawicowiec nie ma Pan obaw, że ten spór, ten podział, który zafundowały nam PO i PiS, wyborcom się kiedyś przeje i Polacy zwrócą się ponownie ku lewicy?
To jest pytanie, które zakłada, że musi istnieć podział między tradycyjną prawicą i tradycyjną lewicą. W Polsce nie sądzę, że jest to konieczne, w Ameryce nie ma takiego podziału, w Irlandii nie ma takiego podziału, nie wiem dlaczego w Polsce miałby być? Dlatego, że jest taki we Francji? Ludzie usiedli w stosunku do króla, jedni po lewej, drudzy po prawej stronie. Musi być jakiś podział ale wcale nie twierdzę, że tradycyjna lewica musi być jedną ze stron tego podziału. Chociaż Platforma, która jest partią władzy steruje w tym kierunku.
Abstrahując od lewej, prawej strony, kim w takim razie jest współczesny, polski konserwatysta?
Po pierwsze, konserwatyści są wszędzie podobni. To jest koncepcja w pewnej mierze reaktywna, znaczy to, że jest człowiek, który ma świadomość, że istnieje wartość kultury, że istnieje bardzo dużo elementów, które należy chronić. Tę naszą kulturę głęboko rozumianą, cywilizację, przed gwałtownie zmieniającym się światem. Istnieją wartości, które pozwalają nam oprzeć się pędowi czasu i które, co więcej, tworzą z nas ludzi. To również świadomość tego naszego ograniczenia poznawczego, nas jako indywiduów, ten dystans do ludzkiej pychy. Musimy się odwołać do tego co nas przerasta, do autorytetów, do norm, do zasad, które nas przerastają. Musimy się próbować doskonalić. Świadomość tego jak bardzo wolność ludzka jest ograniczona, jak bardzo jest uwikłana - to właśnie charakteryzuje konserwatystę.
Media kreują raczej postawy wolnościowe...
To się tak ładnie nazywa, „wolnościowe”, w rzeczywistości ta wolność bezrefleksyjna prowadzi do zniewolenia. Z resztą w swojej książce staram się to pokazać. Ta deklaratywna wolność prowadzi do niesamowitego uzależnienia się od rozmaitych sił nad którymi w ogóle nie panujemy, jak również od tych, którzy zręcznie manipulują i potrafią skutecznie wykorzystać tego dominującego ducha czasów. Jeśli chodzi o młodych ludzi to możemy zaapelować do ich nonkonformizmu. Zobaczcie, nabierzcie dystansu, nie płyńcie z prądem, wiecie co płynie z prądem, zastanówcie się nad rzeczywistością, czy w takim świecie, gwałtownie zmieniającym się nie warto czegoś bronić?
Na koniec, czy miał Pan okazję zobaczyć Gliwice?
Tak, widziałem miasto i podoba mi się. Przeczy stereotypowi śląskiemu. Zwłaszcza Rynek.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.